„Co by było gdyby” niestety zaczęło być dla nas rzeczywistością. Ataksja rdzeniowo-móżdżkowa. „Okrutna choroba”, „zły sen”, „nieproszony gość” i wymieniać można jeszcze tysiąc określeń na ten zły czas, który przytrafił się naszej rodzinie. Siedem lat temu nasza Mama częściej zaczęła się potykać, drżenie rąk uniemożliwiało doniesienie kubka do stołu, codzienne spacery sprawiały większą trudność niż zazwyczaj. Ataksja rdzeniowo-móżdzkowa jest chorobą podstępnie odbierającą człowiekowi kawałek po kawałku jego samodzielność; chorobą która każdego dnia wydziera pierwiastek z umiejętności chodzenia, mówienia, pisania, a z czasem i z połykania czy oddychania. Nasza Mama niezwykle aktywna, ciesząca się życiem, nieustannie pomagająca innym, sama stała się osobą wymagającą pomocy i opieki.

Niestety walka z chorobą jest szalenie trudna. Poza niewyczerpanymi pokładami siły, wiary i nadziei – których nam nie brakuje – potrzebujemy także środków pieniężnych na niezwykle kosztowną terapię komórkami macierzystymi, która pozwoli spowolnić progresję choroby. Codzienna rehabilitacja, liczne konsultacje lekarskie, leki, zakup sprzętu medycznego pochłaniają ogrom pieniędzy, uniemożliwiając uzbieranie pełnej kwoty na leczenie komórkami macierzystymi.